piątek, 24 maja 2013

Rozdział VII: " Jezu, kobieto! Daj pospać..."

Hermiona obudziła się następnego ranka. Próbowała ruszyć nogami, jednak za bardzo ją bolały. "To się urządziłam..." westchnęła. Po długim leżakowaniu i przyzwyczajaniu się do bólu w końcu wstała. Rozejrzała się po dormitorium. Wszystkie dziewczyny jeszcze spały. Spojrzała na zegarek; była 4:00. Poszła do łazienki. Wzięła orzeźwiający prysznic i ubrała krótkie spodenki, białą bokserkę i trampki. Wyszła i cicho usiadła na łóżku. Miała zamiar poczytać książkę, jednak dręczyły ją myśli o Fredzie i Samie. Mieszały się. Raz pojawiał jej się przed oczami pocałunek z rudzielcem, a potem taniec z brunetem. Oby dwoje budzili w Hermionie dziwne, lecz przyjemne uczucia. Sam był opiekuńczy, śmieszny i co najważniejsze nie narzucał się. A Fred? Fred był również opiekuńczy (ale co się dziwić, traktował ją jak siostrę) , a co chyba najważniejsze powiedział jej że ją kocha. Szanowała go za tą szczerość, ale chyba nie umiałaby z nim być. Od zawsze byli przyjaciółmi, nie chciała tego zmieniać. Tylko czy aby na pewno? Czy aby nie kochała go nie tylko jak brata, ale jednak bardziej? Sama nie umiała odpowiedzieć na te pytania. 
Nagle usłyszała, że ktoś wstaje z łóżka w dormitorium. Odchyliła kotarę i zobaczyła zaspaną Ginny. 
- Hej. - szepnęła do niej. 
- Hee-eeej. - ruda ziewnęła przeciągle. 
Hermiona wróciła do książki. Jednak znowu nie mogła się skupić. Obok niej na łóżku usiadła jej przyjaciółka.
- Martwisz się. - szepnęła. - A więc, co się stało?
- Pierwszy raz w życiu jestem zagubiona i nie wiem co robić... 
- Chłopak?
- Skąd wiesz?
- Widać po tobie. 
- Mam to wypisane na twarzy... bosko! - westchnęła.
Ruda spojrzała na nią. Wiedziała kiedy jej przyjaciółka w końcu pęknie i powie jej o co chodzi. Ona sama nie chciała się narzucać. 
- Dobra, bo nie wytrzymam. - powiedziała szatynka - Chodzi o Freda... i o Sama. 
Na dźwięk imienia drugiego chłopaka Ginn lekko się skrzywiła. Nie polubiła Krukona, jednak nikomu nic nie powiedziała. A w szczególności Mionie. 
- Całowałam się z Fredem, do jasnej cholery! A potem tańczyłam z Samem totalnie olewając twojego brata. - szatynka podniosła głos, jednak po chwili się opanowała - Możesz mnie teraz walnąć w twarz... może pomoże.
- Oszalałaś!? Nie będę cię bić... To jest twoja decyzja co z tym zrobisz. Myślę jednak że najpierw musisz sobie uświadomić czy któregoś z nich kochasz. 
Hermiona przetrawiła słowa przyjaciółki. Czy któregoś z nich kochała? Sam ? Znała go jeden dzień i noc. Nie kochała go. Ale Fred... Coś do niego czuła... Przecież nie całuje się osób do których nie żywi się żadnego uczucia. Tak, to było to. Ona go kochała. I musiała coś z tym zrobić. 
Zerwała się z łóżka, przytuliła Ginny mówiąc ciche "dziękuję" i wybiegła z dormitorium. 
Biegła w stronę pokoju bliźniaków oraz Lee Jordana. Zapukała i dopiero zdała sobie sprawę że jest dopiero po 4:00. "Cholera..." pomyślała. Jednak nie mogła się cofnąć. Musiała zrobić to co chciała. Stała i po chwili usłyszała zaspane kroki. Otworzyły się drzwi; stanął w nich George.
- Mogę prosić Freda?
- Jezu, kobieto. Daj pospać... - ziewnął rudzielec, ale ruszył do łóżka brata. 
Słyszała jak mówi mu że przyszła, jednak to co zrobić Fred zupełnie ją zdziwiło. On... walnął brata w twarz.
Hermiona weszła do środka i podeszła do łóżka rudzielca.
- Fred... Wstań, proszę cię. - powiedziała i dopiero zdała sobie sprawę, że bliźniak leży do połowy odkryty bez koszulki. Jego tors był piękny... idealnie wyrzeźbiony. 
- Weź mnie zostaw... - wybełkotał rudzielec.
- Nie, nie zostawię cię. Wstań, bo musimy pogadać. - schyliła się nad nim. Lekko przekręciła mu głowę w jej stronę. - Do jasnej anielki Fred! Wstań żesz przecież!
- Dobra, już. - otworzył jedno oko. I od razu drugie. - Hermiona!? 
- Miło mi cie widzieć jak jesteś półnagi ale chciałabym z tobą porozmawiać. - uśmiechnęła się do niego i ruszyła w stronę drzwi. 
Słyszała jak rudzielec w pośpiechu szuka czegoś do ubrania. 
- Musisz tu przychodzić codziennie, Miona. Wtedy szybciej wstaje. - zaśmiał się George. 
- Zastanowię się.
- Tylko nie tak wcześnie. - poprosił 
- Jasne, no chyba że nie będę mogła spać... To przygarniecie mnie, prawda? 
- Jak będziesz grzeczna. 
Szatynka wyszła za drzwi i czekała na Freda. Musiała mu powiedzieć co czuje, teraz, natychmiast. Usłyszała dźwięk zamknięcia drzwi za sobą.
- Słucham cię, Miona? - powiedział rudzielec , a Gryfonka się odwróciła.
- Muszę ci coś powiedzieć... Bo to co wczoraj powiedziałam...
- Tak. To nic nie zmienia. - ku zdziwieniu Hermiony na jego twarzy pojawił się uśmiech - I chyba dobrze się stało. Przynajmniej mogę docenić inne dziewczyny. Nawet jest jedna taka...
- Co ? Ale jak to...? - Hermiona zamarła
- No tak. Ładna, zgrabna i co najważniejsze nie opiera się przed tym żeby ze mną być. 
Posłał szatynce uśmiech i ruszył w stronę schodów.
Hermiona ledwo trzymała sie na nogach. Przyszła mu powiedzieć, że go kocha, że się myliła, a ten prosto z mostu mówi że ma inną. Nawet nie wiedząc kiedy ukucnęła pod ścianą i zaczęła płakać. Zranił ją i to jak bardzo... "Jestem idiotką!" krzyczała w duchu. Nie mogła opanować płaczu, po prostu siedziała pod ścianą i ryczała jak bóbr. Tylko, co tak właściwie miała w tej sytuacji począć? "Kocham go, a teraz tylko śmierć mnie od tego wyzwoli" przeleciało jej przez głowę to zdanie. Szybko wstała i wybiegła do zagłębiony w ciszy zamek. 

* * *
Przepraszam że taki krótki, ale chcę trochę zbudować napięcia. 
Pozdrawiam, Dominika. <3

1 komentarz:

  1. Jaaa <3
    No wiesz co? Jak możesz tak mnie w napięciu trzymać. ;c <3
    Ale czekam na nowy rozdział!!

    OdpowiedzUsuń